Autor: Michela Murgia
Tytuł: Accabadora
Tytuł oryginału: Accabadora
Liczba stron: 192
Wydawnictwo: Świat Książki
Ocena: 6/10
Na wstępie odrobina wyjaśnienia słowa tytułowego "Accabadora", żeby nieco Wam przybliżyć tematykę.
Femmina accabadora, to sardyński termin, który oznacza, „ta, która doprowadza do końca”. Prawdopodobnie wzięło się to od hiszpańskiego czasownika "acabar", czyli kończyć. Służebnice śmierci, które niegdyś przeprowadzały eutanazję za zgodą umierającego, bądź rodziny. Były to głównie wdowy i ubierały się na czarno, zakrywając również twarz. Mówi się, że chorego, duszono poduszką, uderzano w kark lub czoło kijem z drzewa oliwnego, a także skręcano kark. Aby obrządek mógł być wypełniony należało zabrać z izby umierającego wszystkie rzeczy katolickie jak: obrazy, krzyże etc.
Michela Murgia ur. w 1972 roku w Cabras. Swoją karierę rozpoczynała pisząc bloga. Następnie napisała trzy powieści. jednak to "Accabadora" była wielokrotnie nagradzaną powieścią we Włoszech.
"Accabadora" rozgrywa się w XX wieku w Sardynii. Poznajemy samotną wdowę niejaką Bonarię Urrai. Ponieważ kobieta przed wielu laty straciła narzeczonego, czuje się bardzo samotna. Przy nadarzającej się okazji adoptuje, jako córkę duchowną niejaką Marię Listru. Dziewczyna czuje się zagubiona, bo Bonarie wszyscy znają i szanują. Oficjalnie kobieta zajmuje się krawiectwem. Pewnego dnia Maria nakrywa Bonarię na wychodzeniu w nocy, a z czasem odkrywa prawdę i prawdziwą profesję Bonarii. Dziewczyna jest zrozpaczona i postanawia wyjechać do pracy. Bonaria w tym czasie poważnie choruje i męczy się w strasznych męczarniach. Czy Maria przyjedzie, by odwiedzić kobietę i jak zakończy się ta historia? Te pytania zostawiam otwarte.
Autorka podjęła się bardzo trudnego tematu, jakim niewątpliwie eutanazja, która dziś wygląda zupełnie inaczej. Jednak jestem trochę rozczarowana, bowiem spodziewałam się większych opisów dotyczących Bonari i tego co robi. Tymczasem autorka skupia się na jej życiu dziennym. Fragmenty dotyczące samej "Accabadory" są jak dla mnie nieliczne. Aczkolwiek na pewno książka wymusza od czytelnika głębokiego przemyślenia i zatrzymania się w czasie. Każdy ma ten temat swój pogląd. Chociaż większość osób uważa, że powinien być taki wybór, to tak naprawdę prawdziwie życie to zweryfikuje. Bowiem, gdyby ktoś z naszych bliskich stanął przed wyborem życia w męczarniach i cierpieniu, a spokojnym odejściem przez eutanazję, to jestem głęboko przekonana, że większość z nas, by się jednak nie zdecydowała...
Powiem szczerze, że długo zwlekałam z napisaniem recenzji, bo też długo o tejże książce myślałam i nadal ona się pojawia się w moich myślach. Jeżeli szukacie lektury, która ma ukryte, głębokie przesłanie, a także budzi emocje to zdecydowanie "Accabadora" się do takich lektur zalicza. Jednak ostrzegam, że nie jest to pozycja łatwa, chociaż jak najbardziej napisana w przejrzystym języku. Jestem przekonana, że każdy czytelnik z tej pozycji wyniesie inne emocje.
Bardzo chętnie się zapoznam z tą książką. Kwestie eutanazji oraz wierzeń - dwa w jednym. Mój pies wabi się Mojra, ku czci greckich bogini losu. Nawet nie wiedziałam, że taka "profesja" była na porządku dziennym. Pomimo, że trochę książka zawodzi, chętnie po nią sięgnę, a tytuł jest obłędny!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam za tak chaotyczny komentarz, ale pisząc go odganiam się od kota i wycieram rozlaną przez niego herbatę, grrr!
Troszkę zawodzi, ale mimo wszystko warto przeczytać, bo książek o takiej tematyce chyba jest niewiele. W każdym razie ta jest pierwszą, która przeczytałam. Tak w dzisiejszych czasach eutanazja surowo zakazana i w niektórych krajach tylko dopuszczalna i to w bardzo określonych przypadkach, a kiedyś dostępna na "zawołanie". Ach problemy z kotem doskonale rozumiem sama również posiadam i często zasiada do klawiatury popisać, tylko jakoś mądrości jeszcze nie napisał, ale praktyka czyni mistrza :D
UsuńOj, a może on po prostu... nie ma nic do powiedzenia? ;) Moje koty udają przemądrzałe, ale kiedy przychodzi co do czego... to wychodzi szydło z worka ;)
UsuńTak, kwestia eutanazji jest trudna i sporna, ale fakt, że można było sobie po prostu zadzwonić po "accabadorę" i "z głowy", to szokujące. Ale dawniej zdarzały się i gorsze rzeczy...
Trudno powiedzieć, ale lubi sobie porządzić :) Zadzwonić to może złe słowo, ale osoby zainteresowane doskonale wiedziały do kogo pójść. Tym bardziej, że chodzi o małe miejscowości, wsie. To fakt zdarzały się gorsze rzeczy
UsuńCiekawa recenzja, temat poruszany w książce też chyba na czasie, ale niestety to nie moje klimaty. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńDziękuje za dobre słowo :)Mało, kto gustuje w takich klimatach, więc rozumiem doskonale :)Również pozdrawiam
UsuńUwielbiam trudne tematy, obojętnie w jakiej konwencji podane. Dzięki za zwrócenie uwagi na tę książkę.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze - bardzo podoba mi się okładka. Po drugie - nie miałam pojęcia, że coś takiego jak femmina abbacadora istnieje! Człowiek uczy się przez całe życie :)
OdpowiedzUsuńTematyka zainteresowała mnie na tyle, że chętnie zajrzałabym do tej książki.
Też nie wiedziałam, że coś takiego jak femmina abbacadora istnieję. Jak człowieka nie nauczą tego w szkole albo sam się nie zainteresują, to niby skąd ma wiedzieć. :)
OdpowiedzUsuńCiekawa recenzja. Temat muszę Ci powiedzieć, że nawet mnie zainteresował, jednakże nie jest to coś, co lubię czytać. Ukryty sens itp. to nie dla mnie. Wolę czytać przejrzyste książki. Ale może kiedyś i na taki gatunek przyjdzie u mnie czas. Tytuł zapamiętam i jak kiedyś wpadnie mi w rączki, to się z nim zapoznam.
Pozdrawiam!