Autor: Nicholas Evans
Tytuł: Zaklinacz koni
Tytuł oryginału: Horse whisperer
Gatunek: Powieść obyczajowa, romans
Gatunek: Powieść obyczajowa, romans
Liczba stron: 372
Wydawnictwo: Zysk i S-ka, Poznań 2008
ISBN: 9788375062595
Ocena: 7.5/10 (bardzo dobra plus)
"Chyba to właśnie jest wieczność. po prostu jeden długi ciąg takich "teraz". I chyba też wszystko, co można zrobić, to spróbować żyć jednym teraz w danej chwili, nie zawracać sobie zbytnio głowy poprzednim teraz albo następnym "teraz".
"Chyba to właśnie jest wieczność. po prostu jeden długi ciąg takich "teraz". I chyba też wszystko, co można zrobić, to spróbować żyć jednym teraz w danej chwili, nie zawracać sobie zbytnio głowy poprzednim teraz albo następnym "teraz".
Po książkę sięgnęłam, ponieważ wiele osób mi ją polecało. Nie byłam przekonana, czy to lektura dla mnie, szczególnie, iż byłam na "fali" kryminalno-sensacyjnej. Jednak zaryzykowałam i absolutnie nie żałuję.
Akcja powieści rozgrywa się w porze zimowej, gdy Grace wraz ze swoją przyjaciółką Judith udają się na poranną przejażdżkę konną. Trzynastolatka wraz z koniem wpadają w poślizg, gdy niepodziewanie zbliża się rozpędzona ciężarówka - mrówkojad. Niestety dochodzi do zderzenia, w wyniku, którego Grace traci nogę, a Pielgrzym zostaje także ranny. Z kolei przyjaciółka - Judith i jej koń giną na miejscu zdarzenia. Po tak wstrząsających przeżyciach Grace nie chce mieć już do czynienia z końmi. Pielgrzyma stan również nie jest dobry, koń nadaje się tylko do uśpienia, ale matka dziewczynki postanawia się wstrzymać z podjęciem "egzekucji", wierzy, że jak wyzdrowieje koń to i uratuje córkę. Pielgrzym nie chce współpracować, kopie , wierzga, staje się zupełnie dziki i nieufny w stosunku do ludzi. Dlatego matka Grace sprowadza zaklinacza koni. Ten jednak początkowo nie chce współpracować. Po długich próbach w końcu dochodzi do terapii, ale jak się okazuje terapii nie wymaga sam koń, a cała rodzina Grace. To jednak trudne zadanie, gdy w tle wydarzeń wybucha romans. Jak zakończy się ta historia?
"Zaklinacz koni" to lektura niezwykle poruszająca. Mimo, iż jest napisana przez mężczyznę dostarcza mnóstwo emocji. Wzruszenie, ściśnięte gardło to tylko niektóre z nich. Ponadto pokazuje cenne wartości, ale jak to w życiu bywa, nie są z goła widoczne. Trzeba przejść coś trudnego, bolesnego, aby zrozumieć pewne kwestie. Taką przemianę przechodzi dziewczynka wraz ze swoim koniem, a także jej matka. Wypadek uruchamia spiralę wydarzeń, ale także wiele nieporozumień w rodzinie. Matka chce zawsze dla dziecka jak najlepiej, ale czasami takie działania na siłę przynoszą odwrotny skutek. Niepokojące jest, że widać toksyczną relacją na linii matka-córka. Ojciec Grace odgrywa małą istotną rolę, gdyż został odsunięty od wszystkich spraw, skupiając się na obowiązkach zawodowych.
Dementuje pogłoski, iż jest to tani, mdły romans. Wręcz przeciwnie uważam, że historia "Zaklinacza koni" nie dość, że jest chwytająca za serce to jeszcze bardzo wartościowa. Wątek romansu pojawia się w mniej więcej w połowie książki, ale nie gra pierwszych skrzypiec. Na pierwszym planie autor skupia się zupełnie na czymś innym, jednak więcej nie będę zdradzać.
"Zaklinacz koni" to książka, w której odnajdziecie mnóstwo emocji, czy problemów rodzinnych, których nie widać na pierwszy rzut oka. Jest to także książka, która uczy, bądź odkrywa pokłady wrażliwości nie tylko w stosunku do ludzi, ale i zwierząt. Powieść posiada również wersję filmową, jednak trudno mi porównać co lepsze, gdyż filmu nie miałam okazji obejrzeć. Jednak książkę jak najbardziej polecam.
Nicholas Evans to urodzony w 1950 w Bromsgrove, angielski prozaik, producent filmowy i scenarzysta. Ukończył studia na Uniwersytecie Oksfordzkim. Podróżował również po Afryce, gdzie pracował dla organizacji charytatywnej."Zaklinacz koni" to jego debiut prozatorski, który miał miejsce w 1995 roku. Na podstawie powieści powstała ekranizacja w 1998 roku. Sukces sprawił, iż Evans zajął się pisaniem na poważnie. Inne jego tytuły: "W pętli"; "Serce w ogniu"; "Przepaść"; "Odważni".
Recenzja bierze udział w wyzwaniu: Biblioteczne
"Zaklinacz koni" to lektura niezwykle poruszająca. Mimo, iż jest napisana przez mężczyznę dostarcza mnóstwo emocji. Wzruszenie, ściśnięte gardło to tylko niektóre z nich. Ponadto pokazuje cenne wartości, ale jak to w życiu bywa, nie są z goła widoczne. Trzeba przejść coś trudnego, bolesnego, aby zrozumieć pewne kwestie. Taką przemianę przechodzi dziewczynka wraz ze swoim koniem, a także jej matka. Wypadek uruchamia spiralę wydarzeń, ale także wiele nieporozumień w rodzinie. Matka chce zawsze dla dziecka jak najlepiej, ale czasami takie działania na siłę przynoszą odwrotny skutek. Niepokojące jest, że widać toksyczną relacją na linii matka-córka. Ojciec Grace odgrywa małą istotną rolę, gdyż został odsunięty od wszystkich spraw, skupiając się na obowiązkach zawodowych.
Dementuje pogłoski, iż jest to tani, mdły romans. Wręcz przeciwnie uważam, że historia "Zaklinacza koni" nie dość, że jest chwytająca za serce to jeszcze bardzo wartościowa. Wątek romansu pojawia się w mniej więcej w połowie książki, ale nie gra pierwszych skrzypiec. Na pierwszym planie autor skupia się zupełnie na czymś innym, jednak więcej nie będę zdradzać.
,,...kiedy spadłeś, od razu wspinaj się z powrotem, by nie stracić panowania nad sobą ".
Nicholas Evans to urodzony w 1950 w Bromsgrove, angielski prozaik, producent filmowy i scenarzysta. Ukończył studia na Uniwersytecie Oksfordzkim. Podróżował również po Afryce, gdzie pracował dla organizacji charytatywnej."Zaklinacz koni" to jego debiut prozatorski, który miał miejsce w 1995 roku. Na podstawie powieści powstała ekranizacja w 1998 roku. Sukces sprawił, iż Evans zajął się pisaniem na poważnie. Inne jego tytuły: "W pętli"; "Serce w ogniu"; "Przepaść"; "Odważni".
Nicholas Evans Źródło |
Sama całkiem niedawno czytałam tę książkę i przyznaję, że ma w sobie to magiczne "coś", które potrafi poruszyć człowieka. :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą :)
UsuńKsiążkę czytałam dawno temu. Wracam do niej.
OdpowiedzUsuńJest w niej to co lubię: dramatyczna historia, mądre zwierzęta, przyroda i oczywiście odwzajemniona miłość. Opowieść nie jest ckliwym romansidłem, ma w sobie urok wzruszającej historii, która na długo pozostaje w głowie.
Zdecydowanie to historia, o której nie da się zapomnieć, dramatyzm połączony z miłością, ale właśnie także to pokazanie wrażliwości na otaczający świat przyrodę i zwierzęta.
UsuńCzytałam tylko jedną książkę tego autora. Akcja toczyla się głownie we Włoszech. Nie przekonał mnie do swojego pióra ;) Jednak po Twojej recenzji, może spróbuję raz jeszcze :)
OdpowiedzUsuńTrudno mi wyrazić opinię co do innych lektur tego autora, bo ta była moją pierwszą i myślę, że jednak warto się pokusić.
UsuńNie znam autora, ale tak zachęcasz - trudno się powstrzymać...
OdpowiedzUsuńNaprawdę warto.
UsuńBoję się takich powieści o zwierzętach, zawsze przeraża mnie wizja ich uśmiercenia czy nękania. A książki Evansa mają coś w sobie, co przyciąga, coś elektryzującego i magicznego. Dlatego, pewnie i tak przeczytam ten tytuł:)
OdpowiedzUsuńRównież jestem typem wrażliwca zwierzęcego, ale dałam radę :)
UsuńOj, to faktycznie musi być emocjonalna lektura. Pamiętam, że kiedyś oglądałam podobny film, może nawet ekranizację, i bardzo się wzruszałam.
OdpowiedzUsuńByć może był to ten sam film, takie lektury również są potrzebne.
UsuńDawno temu czytałam tę książkę i bardzo miło wspominam :)
OdpowiedzUsuńCiesze się bardzo :)
UsuńUwielbiam <3 Kocham i książkę i film, ale głównie książkę! Płakałam na jednym i drugim i polecam.... nie tylko miłośnikom koni (do których się zaliczam)
OdpowiedzUsuńFaktycznie bardzo wzruszająca historia musiałam robić przerwy, żeby totalnie się nie rozkleić.
UsuńFilm był wspaniały, pełen emocji i miał w sobie coś magicznego, jakieś nieopisane ciepło. Nie miałam dotąd okazji przeczytać książki, ale pewnie kiedyś to uczynię.
OdpowiedzUsuńPS Świetny tekst! :)
Ja natomiast nie widziałam ekranizacji, w takim razie musimy się zamienić, ja oglądam, Ty czytasz ;)
UsuńUwielbiam takie poruszające pozycje.
OdpowiedzUsuńZgadzam się z Tobą :)
UsuńKsiążka wydaje się być poruszająca, ciekawy jestem jak to wszystko się skończy, dlatego w najbliższym czasie ją przeczytam.
OdpowiedzUsuńWłaśnie taka jest, no cóż zakończenie mnie zaskoczyło, ale więcej nic nie zdradzę :)
Usuńniestety wiem jak sie skończy - znam film ...
OdpowiedzUsuńOk tylko nie zdradzaj czytelnikom ;)
UsuńUwielbiam książki Nicolasa Evansa (czego nie mogę powiedzieć o R.P. Evansie ;) Polecam Ci jeszcze "Serce w ogniu" ;)
OdpowiedzUsuńZ pewnością przeczytam jak tylko zdobędę egzemplarz :)
UsuńZ tego co pamiętam, to jest chyba nawet adaptacja filmowa tej książki. Czytałam i mile ją wspominam :)
OdpowiedzUsuńZgadza się, jednak filmu nie widziałam, więc się nie wypowiadam :)
UsuńMoże kiedyś. :)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
UsuńKojarzę film, nie wiedziałam, że jest książka. Brzmi naprawdę ciekawie, także może jak już zmniejszy mi się mój stos książek, to zapoznam się z nią :)
OdpowiedzUsuńHa mam ten sam problem wiele zaległości czytelniczych, ale póki co mam co czytać ;)
UsuńTo już chyba dominacja, pojawia się nawet w horrorach, ale tutaj nic się ze sobą nie gryzie.
OdpowiedzUsuń