Autor: Agatha Christie
Tytuł: 4.50 z Paddington
Tytuł oryginału: 4.50 from Paddington
Liczba stron: 272
Wydawnictwo: Dolnośląskie
Ocena: 4.5/6 / 6.5/10
Kryminały Agathy Christie dzielą się na dwie kategorie. Jedne są bardzo dobre, wręcz rewelacyjne, a drugie dobre. Poniżej poziomu dobrego autorka nigdy nie zeszła. Ten kryminał zaliczyłabym do tej grypy dobrej. A dlaczego? Tylko dlatego, że akcja była trochę wolniejsza i książka zaczyna się dość nieoczekiwanie, bo od razu wychodzi na jaw morderstwo. Ale po raz kolejny mój typowany zabójca okazał się zupełnie nie winny. Autorka potrafi świetnie zmylać typy i tropy czytelnika, powiedziałabym nawet, że nami czytelnikami w pewien sposób manipuluje.
Teraz nieco o fabule. Elspeth MCGillicuddy podróżuje pociągiem. W pewnym momencie za oknem zjawił się drugi pociąg i kobieta wyglądając przez okno jest świadkiem morderstwa. A dokładniej widzi mężczyznę, który dusi kobietę. Mężczyzna jest odwrócony tyłem, więc nie widzi jego twarzy. Po tym wydarzeniu pani McGillicuddy przybywa do panny Jane Marple. Przyjaciółka od razu relacjonuje przyjaciółce co widziała w pociągu. Kobiety zgłaszają zdarzenie na policji. Ta jednak nie odnajduje ciała, więc zaczynają myśleć, że to wymysły starszych kobiet.
Panna Marple przemierza trasę pociągiem, jednak niczego nie znajduje. Wie, że z racji swojego sędziwego wieku, będzie potrzebowała czyjeś pomocy. I tak wpada na pomysł, aby zaangażować w tą sprawę pannę Lucy Eyelebarrow, która mimo dobrego wykształcenia pracuje po domach jako gosposia. I tak dziewczyna trafia do rodziny Crackenthorpe, której posiadłość niedaleko torów kolejowych. Lucy codziennie szuka jakichkolwiek śladów i trafia na kawałek futra i znajduje puderniczkę. Jednak ciała dalej nie ma. Jednak pewnego dnia pod pretekstem szukania farby w stodole, kobiety uwagę przyciąga sarkofag i stęchłe powietrze. Kobieta sprawdza co znajduje się w środku i odkrywa zwłoki kobiece. Jednak nikt nie może zidentyfikować denatki ze względu na upłynięcie około 3 tygodni od śmierci. W kręgu podejrzanych są synowie pana Lutera Crackenthorpe: Cedryk, Alfred, Harold, jest jeszcze Bryan Eastley mąż zmarłej córki. Emmy nie bierze się pod uwagę, gdyż zabójcą był mężczyzna. Wspomniany jest też Edmund ostatni syn, jednak on nie żyje, ale rzekomo się, z niejaką Martine, która urodziła jego syna. Jest jeszcze dobry lekarz rodziny Quimper, który zaleca się do Emmy.
Starszy pan Crackenthorpe jest sknerą, a pokaźny majątek zostanie podzielony dopiero po jego śmierci.
Śledztwo prowadzą inspektor Bacon i Craddock, jednak bez żadnych rezultatów. Ktoś bardzo nie chce wyjaśnienia zagadki i podtruwa rodzinę arszenikiem, jednak kończy się to śmiercią dla Alfreda, który był głównym podejrzanym. Czy ucierpi ktoś jeszcze?
Panna Marple szykuje pewną intrygę prowadzącą do rozwiązania tej zawiłej zagadki.
4.50 z Paddington to dobry kryminał, idealny na wieczorne, zimowe wieczory. Polecam.
Teraz nieco o fabule. Elspeth MCGillicuddy podróżuje pociągiem. W pewnym momencie za oknem zjawił się drugi pociąg i kobieta wyglądając przez okno jest świadkiem morderstwa. A dokładniej widzi mężczyznę, który dusi kobietę. Mężczyzna jest odwrócony tyłem, więc nie widzi jego twarzy. Po tym wydarzeniu pani McGillicuddy przybywa do panny Jane Marple. Przyjaciółka od razu relacjonuje przyjaciółce co widziała w pociągu. Kobiety zgłaszają zdarzenie na policji. Ta jednak nie odnajduje ciała, więc zaczynają myśleć, że to wymysły starszych kobiet.
Panna Marple przemierza trasę pociągiem, jednak niczego nie znajduje. Wie, że z racji swojego sędziwego wieku, będzie potrzebowała czyjeś pomocy. I tak wpada na pomysł, aby zaangażować w tą sprawę pannę Lucy Eyelebarrow, która mimo dobrego wykształcenia pracuje po domach jako gosposia. I tak dziewczyna trafia do rodziny Crackenthorpe, której posiadłość niedaleko torów kolejowych. Lucy codziennie szuka jakichkolwiek śladów i trafia na kawałek futra i znajduje puderniczkę. Jednak ciała dalej nie ma. Jednak pewnego dnia pod pretekstem szukania farby w stodole, kobiety uwagę przyciąga sarkofag i stęchłe powietrze. Kobieta sprawdza co znajduje się w środku i odkrywa zwłoki kobiece. Jednak nikt nie może zidentyfikować denatki ze względu na upłynięcie około 3 tygodni od śmierci. W kręgu podejrzanych są synowie pana Lutera Crackenthorpe: Cedryk, Alfred, Harold, jest jeszcze Bryan Eastley mąż zmarłej córki. Emmy nie bierze się pod uwagę, gdyż zabójcą był mężczyzna. Wspomniany jest też Edmund ostatni syn, jednak on nie żyje, ale rzekomo się, z niejaką Martine, która urodziła jego syna. Jest jeszcze dobry lekarz rodziny Quimper, który zaleca się do Emmy.
Starszy pan Crackenthorpe jest sknerą, a pokaźny majątek zostanie podzielony dopiero po jego śmierci.
Śledztwo prowadzą inspektor Bacon i Craddock, jednak bez żadnych rezultatów. Ktoś bardzo nie chce wyjaśnienia zagadki i podtruwa rodzinę arszenikiem, jednak kończy się to śmiercią dla Alfreda, który był głównym podejrzanym. Czy ucierpi ktoś jeszcze?
Panna Marple szykuje pewną intrygę prowadzącą do rozwiązania tej zawiłej zagadki.
4.50 z Paddington to dobry kryminał, idealny na wieczorne, zimowe wieczory. Polecam.
To jest jeden z moich ulubionych kryminałów Christie :)
OdpowiedzUsuńMam w planach przeczytać jeszcze wiele książek pani Agathy, do tej pory przeczytałam ich kilka i każda ma ten sam urok: nie potrafię odgadnąć kto stoi za morderstwem. Jeśli chodzi o "4:50 z Paddington", to posiadam słuchowisko tej powieści, ale oczywiście odsłucham po przeczytaniu - książka jest ważniejsza ;)
OdpowiedzUsuńJeżeli dopiero zaczynasz przygodę z Agathą Christie to myślę, że akurat ta pozycja będzie doskonałym początkiem. No i chyba jeszcze "10 murzynków" (znana również p.t. "I nie było już nikogo"). Właśnie dlatego, że akcja jest niezbyt wartka a fabuła nie na tyle zawiła, by początkujący czytelnik nie mógł za nią nadążyć. Morderstwo już na początku ale za to jakież niezwykłe! I wykrycie sprawcy do ostatnich stron tak nieprzewidywalne.. Co kocham! W każdym kryminale! Po raz kolejny Panna Marple na horyzoncie i intryga gotowa! To chyba jedna z pozycji, do których wracam najczęściej (nie licząc Conan Doyle'a, bo ten już jest po prostu "złechtany" jak mawiał mój partner o "zaczytanych książkach", których właściwie nie odstawia się na półkę...). Czemu? Bo mam do niej jakiś nieopisywalny sentyment... I życzę Ci, Aniu, żebyś i ty znalazła u tej "królowej kryminału" pozycję, do której "będziesz się uśmiechać"
OdpowiedzUsuń